Życie na emigracji
Każdy z nas w pewnym momencie swojego życia (jedni wcześniej, inny później) chce się usamodzielnić. Może nie całkowicie, może tylko finansowo, ale jednak. Wiadomo, że po ukończeniu szkoły średniej trudno zdobyć pracę, która pozwalałaby “pożyć za swoje” i jeszcze oszczędzić na przyszłość. Bądźmy szczerzy – jest to nierealne.
Tysiące młodych osób, i nie tylko młodych, dochodzi do wniosku “walę tą Polskę, wyjeżdżam”. I faktycznie, lecą. Do Szkocji, Norwegii, Anglii – gdzie tylko mają możliwość. Wszędzie się słyszy, że jest tam pełno pracy, życie jest zupełnie inne niż TU. Ja też te głosy słyszałem, miałem możliwość i oto jestem. 1600 km od domu… Myślicie, że te wszystkie stereoTYPY są prawdziwe? Już Wam mówię…
Przyjechałem do Anglii z początkiem sierpnia ubiegłego roku z 300 funtami w ręce (pracowałem na to 2 miesiące w Polsce). Te 300 funtów wystarczyłoby mi tu na jakieś dwa tygodnie życia. Na szczęście tydzień później znalazłem pracę na budowie. Nie narzekałem. Przynieś, podaj, pozamiataj – to były moje zadania. Angielska młodzież się w takie rzeczy nie bawi, dlatego mogę ośmielić się o stwierdzenie, że pracy na budowie jest dużo – to prawda. Aktualnie pracuję na magazynie na nocną zmianę. Prócz tego, że nic nie mam z dnia, bo budzę się około 15, może 16, nie jest źle. Jako człowiek, który przyjechał tu z nastawieniem “zarób jak najwięcej i uciekaj” nie chodzę na żadne imprezy, by nie przewalać kasy, która zarobię w ciągu tygodnia. Ciekawy tryb życia prawda? Około 20% mojej tygodniowej wypłaty idzie na czynsz (mam wyjątkowo tani pokój). Jedzenie (w zależności od potrzeb) to jakieś 30% tygodniówki. Reszta idzie na konto. Gdyby naszła mnie ochota na wycieczkę do Londynu, na ciuchy lub inne zachcianki to wiele bym nie zaoszczędził. Gdyby ktoś mi powiedział, że chce zaoszczędzić 10 000 funtów, wybuchnąłbym śmiechem, ale jest to możliwe.
Jakie są reakcje Anglików na emigrantów?
Tak jak mówiłem, nie chodzę na imprezy, dlatego niewiele mogę powiedzieć. Na początku byłem bardzo mile zaskoczony. Każdy starał się mówić powoli i wyraźnie, tak byś się domyślił o co chodzi (tak, “domyślił”!). Nie każdy jednak jest tak miły. Na budowie pracowałem tylko z Anglikami i mogę powiedzieć, że jesteśmy dla nich tylko Polaczkami. Np. jeden Anglik zapytał się mnie, czym tu przyjechałem. Jak powiedziałem, że przyleciałem samolotem, to powiedział: “to wy tam macie samoloty?!”. Na magazynie, gdzie pracuję, większość pracowników to Polacy, więc żądnych ciekawych odniesień do aktualnej pracy nie znajdę.
Moje życie tutaj nie wygląda ciekawie. Z domu do pracy, z pracy do łóżka, z łóżka przed komputer. Życie w pokoju i tęsknota za wszystkim i każdym nie jest dla mnie, dlatego już liczę dni do powrotu. Mimo tej ogarniającej nudy i rutyny, która mnie łapie (i nie tylko mnie) na każdym kroku, nie żałuję, że tu wylądowałem. W Polsce bym tego nie zarobił. Nie tak szybko. Dlatego: wyjazd za granicę? Czemu nie? Jak dla mnie, to tylko na krótką metę, ale są ludzie, którzy chcą zostać tu dłużej. Jeśli potrafią, to czemu nie. Kto był na emigracji i przeczyta ten artykuł, może się ze mną nie zgadzać. Ja jednak tak na to patrzę.
Komentarze - masz coś do napisania? Zostaw proszę informacje.